W USA wszystko lepsze…
tylko nie Internet.
Środa, 4 czerwca – dzień logistyki. Odebraliśmy kampera, a Remek wybrał się do fryzjera. Zrobiliśmy też pierwsze ważne zakupy: ostatnie drobiazgi rowerowe, część zaopatrzenia ma wyścig, nutridrinki dla kolarza, produkty do apteczki, okulary przeciwsłoneczne 😉 W motelu, w którym mieszkamy bardzo słaby jest dostęp do internetu. Tutejszy transfer przypomina mi czasy, gdy z internetem łączyłem się za pomocą modemu i numeru 0202122. Utrudnia to załatwiania spraw logistycznych, bo zamiast spokojnie wygooglować bagażnik rowerowy na stronie sklepu/warsztatu, musieliśmy pojechać go poszukać. Zbyszek, który z internetem łączy się w każdej możliwej lokalizacji (w autobusie na lotnisku żartowaliśmy, że za pomocą telefonu zhakował …